piątek, 17 maja 2013

Próżnia

Zawisłam gdzieś w próżni. Zebrałam myśli, ubrałam je w słowa i umieściłam na forum. Dzisiaj nie zrobiłam nic, nic, nic, oprócz zakupów, kawy z O. i kawy z M. (przyznam, że rozmowy z M. mają trochę formę terapii grupowej, uwielbiam je). Pilnie przepracowane 3 dni, a dzisiaj dooopa. W sumie miał być odpoczynek. I ja chyba nie umiem odpoczywać, to znaczy konstruktywnie wykorzystać tego wolnego czasu, który sama sobie daję. Albo wszystko albo nic. Albo total power albo total rozmemłanie. Takie, że część zakupów nadal stoi w siatach na podłodze, a mleko i napoje przyniesione z auta leżą sobie w korytarzu.

Czy ja muszę być dla siebie żandarmem? Być ciągle czujna, pilnować?

Jutro jadę po J. Znowu przez jakieś 2 tygodnie życie będzie przewrócone do góry nogami. Znowu trzeba się będzie odnaleźć. Pamiętać muszę o tym, żeby nie uciekać w siebie od wszystkich. Jestem zmęczona tą huśtawką, nagle trzeba na nowo przywyknąć, że ktoś ci chrapie do ucha i zabiera kołdrę, i że masz dla siebie tylko połowę łóżka.

Dobra, co dalej z próżnią? Przeczekać może? Przespać? Nie, nie mogę, bo zaraz piciu, kupę i płatki z mlekiem.

Czymże miałby być ten kop energetyczny, dzięki któremu zaczęłabym przypominać te fajne kobitki z niektórych blogów, co to są takie pracowite, szczęśliwe i wiecznie nakręcone i jeszcze na fitness chodzą i na wychowaniu dzieci się znają i nigdy nie marudzą (najwyżej na inne matki, które źle swoje dzieci wychowują)? Tego kopa szukam nieustannie, w książkach go nie ma, w ludziach go nie ma, w postach na forum też nie. Mędrzec powie: w sobie go szukaj, w sobie.



1 komentarz:

  1. Wczoraj zostałam nianią - w godzinach, kiedy normalni ludzie chodzą do normalnej pracy. Zdołałam wstawić 2 pralki, zrobić zakupy, zmyć naczynia, mieć korepetycje, pograć z dzieckiem w grę, pół godziny pobyć na necie, a wieczorem uśmiać się z córką jak dawno się nie śmiała. Umyłam jeszcze kosz na bieliznę, bo taki smutny wyglądał, wyrzuciłam śmieci, a dziś wstałam o 6!
    Kolejny raz doświadczam tego, że im więcej do zrobienia - im mniej czasu, tym bardziej zorganizowana jestem i wchodzę na wyższe obroty.
    To był dopiero pierwszy dzień, zobaczymy co będzie dziś.
    Też szukałam tego kopa. Myślę, że nadmiar czasu to nadmiar myślenia i rozmemłanie - tego doświadczałam każdego dnia. I na nic plany, które sama sobie narzucałam. Wydawało mi się, że mam tyyyyle do zrobienia, a brak czasu i energii.
    Dziwne to wszystko.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń